Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ludwikon z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 11153.50 kilometrów w tym 1794.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 144244 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ludwikon.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

50-99 km

Dystans całkowity:3027.50 km (w terenie 556.00 km; 18.36%)
Czas w ruchu:158:18
Średnia prędkość:18.71 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:52405 m
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:68.81 km i 3h 40m
Więcej statystyk
  • DST 68.00km
  • Teren 43.00km
  • Czas 04:08
  • VAVG 16.45km/h
  • Podjazdy 1315m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Zimnika

Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 04.10.2015 | Komentarze 1

Dziś planowałem szosę - w niedziele fajnie się jeździ bo drogi puste. Jednak ranek strasznie mi się przedłużył - późno wstałem, ociągałem się ze śniadaniem itp. Szans na długi dystans już nie było. Ponadto nie do końca doleczone zapalenie oskrzeli - to wszystko spowodowało decyzję, że dzisiaj bez szaleństw. A zatem góral. Wypad na Skrzyczne zaproponowałem bratu - na co przystał bez zbytniego entuzjazmu. Wyruszyliśmy koło południa. Nie licząc pewnego wypychu w warunkach zimowych nie miałem okazji wyjeżdżać na szczyt od strony doliny Zimnika zatem padło na tą właśnie drogę - należy zaznaczyć, że bardzo atrakcyjną. Podjazd bardzo się dłuży - ponad godzina od hotelu. Na pewno można szybciej ale miało być bez szaleństw.



Przy schronisku masa ludzi. Trochę naczekałem się na brata, od którego odłączyłem się w 1/3 podjazdu. Na szczęście udało mi się kupić piwo (11zł.- sic!) bez stania w dłuuugaśnej kolejce. W dół pojechaliśmy trasą, którą zazwyczaj wyjeżdżam. Mimo ślicznego słońca było dosyć zimno. Widywało się ludzi w ciepłych kurtkach jak i w krótkim rękawku. Ja włożyłem na siebie dodatkową koszulkę i kamizelkę od wiatru. Na dole w Szczyrku wyraźnie cieplej - ściągnąłem jedną warstwę. Wypad uważam za udany. Gdyby jeszcze brat lepiej radził sobie na zjazdach i oszczędzał trochę klocki hamulcowe mógłby częściej zabierać się ze mną w góry.




  • DST 60.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 25.00km/h
  • VMAX 75.00km/h
  • Podjazdy 985m
  • Sprzęt Kellys
  • Aktywność Jazda na rowerze

Osaczony

Sobota, 15 sierpnia 2015 · dodano: 15.08.2015 | Komentarze 0

Dziś szosowa rundka w kierunku Żywca. Gdy przyszło mi wracać w stronę domu nad Bielskiem krążyła burza, a w Lipowej gdzie się znajdowałem było suchutko. Serce ciągnęło do domu ale rozum podpowiadał co innego. Gdy ta gdybałem gdzie pokierować swoje dwa kółka zaskoczenie przyszło zza pleców. Deszcz nadszedł od strony Beskidu Żywieckiego. Ucieczka do B-B okazała sie dobrym pomysłem i wygrałem z goniąca mnie chmurą moknąc jedynie troszeczkę co w gruncie rzeczy było nawet przyjemne.



Kategoria 50-99 km, Szosa


  • DST 64.00km
  • Czas 02:27
  • VAVG 26.12km/h
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt mERIDA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatnia taka szansa

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 10.08.2015 | Komentarze 0

To był ostatni moment żeby przejechać się na rowerze po będącej na ukończeniu drodze ekspresowej z Bielska-B. do Żywca. W kolejnym tygodniu droga miała zostać oddana do użytku, a tym samym zamknięta dla ruchu pieszych, rowerzystów i motorowerzystów. Naprawdę jest to droga, po której przyjemnie będzie jeździć również samochodem - widoki na okoliczne góry, Beskid Żywiecki i Mały są wspaniałe- aż żal będzie się rozpędzać do dozwolonych 120km/h.


A zając to miał wyjątkowego pecha - wpaść pod jadący samochód na drodze gdzie ruch kołowy nie jest jeszcze puszczony :( 

Do tej przejażdżki - podczas której pobiłem parę "personal records" na Stravie - dorzuciłem jeszcze 10km dojazdu do/z pracy.


Kategoria 50-99 km, Szosa


  • DST 65.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 12.19km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Podjazdy 2277m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Leskowiec x2 poproszę

Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0

Wreszcie mój rodzinno-pracowo-rozrywkowy grafik ułożył się tak, że mogłem się wybrać na całodniową wyrypę z kumplami. Kuba zaproponował Wschodnią część Beskidu Małego. Miejsce bardzo mi odpowiadało. Przed laty eksplorowaliśmy mocno te tereny i wspominam je bardzo przyjemnie. Wartałoby więc powtórzyć trasy w tamtych stronach. Z Karelem i Maxem byliśmy umówieni u Kuby właśnie. Na miejsce dojechałem z Bielska samochodem. Asfalt opuściliśmy już w Andrychowie i odtąd nie było go już wcale. Trasa przez trzy Bliźniaki (wiem jak to brzmi ale przekonajcie się sami- są trzy, a nie dwa wzniesienia) okazała się mniej zajefajna niż ją wspominałem - single jakieś krótkie podjazdów za dużo (widać przez te lata poznałem trasy bardziej atrakcyjne i to miejsce na tej atrakcyjności straciło). Jednego nie można Bliźniakom zarzucić - jak na góry o wysokości pięciuset kilku metrów mają cholerne wzniesienia!


Po zjechaniu do cywilizacji, uzupełnieniu w sklepiku kalorii wjechaliśmy niemalże od razu w teren, na żółty szlak, który miał nas wyprowadzić na Leskowiec. Podjazd długi aczkolwiek ciekawy. Początkowo walka z błotną breją, po drodze ciekawe formacje skalne, na których troszkę się pobawiliśmy, końcówka wyjezdna ale wymagająca.




Przy schronisku zrobiliśmy dłuższą przerwę, w trakcie której zjedliśmy ponoś najlepszy żurek w okolicy (na pewno treściwy - nawet w wersji bez kiełbasy jest kiełbasa) i napiliśmy się piwa/coli. Gdy napełniliśmy brzuchy, a mięśniom daliśmy wystygnąć ciężko było się zebrać do dalszej jazdy, a tym bardziej decyzji by po zjeździe ponownie atakować ten sam szczyt. Nie daliśmy jednak wygrać lenistwu i ruszyliśmy wg ustalonego planu. Po genialnym zjeździe żółtym szlakiem do miejscowości Targoszów wróciliśmy pod schronisko czerwonym szlakiem.




Ten podjazd dał nam mocno w kość! Tam przekonałem chłopaków do przerwy na piwo, którego odmówiłem sobie za pierwszym razem. Na powrót wybraliśmy czarny szlak do Rzyk. Niezbyt długi ale szybki i ciekawy (korzenie). W planach były jeszcze gofry w centrum Andrychowa ale kolejka ludzi nas odstraszyła i rozstaliśmy się nieco szybciej. Fajnie było w końcu popedałować konkretnie i w towarzystwie.





  • DST 60.50km
  • Czas 02:24
  • VAVG 25.21km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Podjazdy 1026m
  • Sprzęt mERIDA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pachnąca przejażdżka

Piątek, 1 maja 2015 · dodano: 01.05.2015 | Komentarze 0

Zaczął się długi weekend majowy. 1Maja oboje z żoną mieliśmy wolne - postanowiliśmy spędzić ten dzień aktywnie i ciekawie czyli na jakiejś górskiej przechadzce. Od rana jednak pogoda nie zachęcała do wychodzenia z domu. Poszliśmy zatem tylko na krótki spacer do lasu w okolicach przełęczy Przegibek. Pomyślałem, że skoro pogoda jest barowa to chociaż napiję się w "Gawrze" najlepszego w miarę ogólnodostępnego lanego piwa, tj Brackiego. Jednak na spacerze - mimo wymyślanych przez córkę zabaw typu gonienie między drzewami udając małpę - zmarzłem na tyle, że odeszła mi ochota na zimne piwo. Po powrocie do domu, zjedzeniu obiadu czułem taki niedosyt ruchu oraz tego konkretnego browaru, że postanowiłem połączyć jedno z drugim i mimo dżdżystego deszczyku na zewnątrz przebrałem się w kolarskie ciuchy i wsiadłem na szosę. Jako, że deszcz był na tyle niewielki postanowiłem zaliczyć jeszcze jedną przełęcz, która z racji odległości od Bielska nabije mi troszkę kilometrów do kolarskiej statystyki. Na Salmopol jednak nie dojechałem, gdyż za centrum Szczyrku zaczęło padać na tyle mocno, że zwyczajnie mi się odechciało. Wróciłem i początkowo sądziłem, że wszystko świetnie się układa, gdyż w Buczkowicach prawie nie padało.

Wszystko zmieniło się diametralnie gdy dojechałem do jeziora Żywieckiego. Tam waliło żabami, że hej! Stwierdziłem jednak, że skoro zmierzam w stronę domu to co za różnica jak jest pogoda. Aura nie przeszkadzała również urlopowiczom w domkach wokół jeziora. Całą drogę towarzyszył mi zapach potraw przyrządzanych na grillach w ogrodach przy dosłownie każdej posesji. W czasie podjazdu na Przegibek rozgrzałem sie na tyle, że wcale nie przeszła mi ochota na Brackie. Aby za długo nie siedzieć i się nie wychłodzić zamówiłem małe (0,33l).


Zjazd z przełęczy w deszczu i po mokrej nawierzchni był cholernie nieprzyjemny. Buty przemoczyłem doszczętnie. Ale najważniejsze, że i mięśnie i podniebienie zaspokojone!


Kategoria 50-99 km, Szosa


  • DST 64.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 24.77km/h
  • Sprzęt mERIDA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śniadanie nad jeziorem

Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 · dodano: 01.05.2015 | Komentarze 0

Mimo wolnego dnia pobudka o 5:30 i wyjazd nad jezioro Goczałkowckie aby zjeść tam bułkę z jogurtem. Chciałem zrobić zdjęcie tego skromnego śniadania na tle tafli wody ale spostrzegłem wtedy, ze zapomniałem smartfona. Powrót przez Landek, Jasienicę, Jaworze.
Po zjedzeniu pełnowartościowego śniadania w domu wycieczka rodzinna na Czantorię - tym razem pieszo.


Kategoria 50-99 km, Szosa


  • DST 60.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 17.14km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Podjazdy 1142m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedosyt zimy?

Czwartek, 23 kwietnia 2015 · dodano: 01.05.2015 | Komentarze 1

Myśląc o rowerze dnia poprzedniego planowałem jakiś wyjazd szosowy. Nawet poszedłem spać z ta myślą. Jednak rano mi się odwidziało i wsiadłem na górala. Niewiedziec czemu postanowiłem wjechać na Skrzyczne. Oznaczało to długą asfaltową dojazdówkę - ale co tam, w końcu miało być szosowo. W trakcie wdrapywania się na szczyt drogą od "Golgoty" napotkałem kilka zaśnieżonych miejsc, gdzie zmuszony byłem zejść z siodełka


Postanowiłem odpuścić zatem główny wierzchołek Beskidu Śląskiego i pojechać w stronę Malinowskiej Skały. Po drodze napotkałem jeszcze kilka miejsc trudno przejezdnych. Tam gdzie śnieg był na pochyleniu w dół dało sie przejechać, ale w górę trzeba było prowadzić.


Na Malinowska Skałę tez się nie pchałem i podjechałem na skróty w kierunku żółtego szlaku prowadzącego do Lipowej. Rejony Malinowskiej były mocno błotniste i w wielu miejscach zalegał śnieg. Jechać dało się jedynie strumieniem płynącej wody co samo w sobie było bardzo ciekawe. Początek szlaku żółtego to fajny acz krótki singielek. Nie ma tao jak ująć na zdjęciu dwa jego końce za pomocą trybu panoramicznego:

Później zrobiło się mniej ciekawie - trasa zrobiła się szeroka, a co gorsza co jakiś czas zalegały na niej nieposprzątane gałęzie

Nieco wcześniej o mały włos zaliczyłbym lot przez kierę - na szczęście prędkość była niewielka i utrzymałem się na rowerze po tym jak przednie koło zapadło się w śniegu - nie warto wjeżdżać z impetem na nieznany grunt!




  • DST 65.00km
  • Sprzęt mERIDA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosing

Czwartek, 16 kwietnia 2015 · dodano: 19.04.2015 | Komentarze 2

Wyjazd do Rychwałdu celem przypomnienia sobie podjazdu pod tamtejszą niepozorną przełęcz - mimo krótkiego odcinka jest co podjeżdżać.

 Powrót przez Przegibek


Kategoria 50-99 km, Szosa


  • DST 54.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 18.51km/h
  • Podjazdy 818m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nie najlepsza pora na kręcenie

Czwartek, 19 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 0

Pracę skończyłem o 17:00. Nie chciałem od razu wracać do domu - wpadła mi na myśl pętla z B-B, przez Górki Wlk., Brenną, przęł. Karkoszczonka, Szczyrk, Meszną do B-B. Nie zważając na późną porę postanowiłem ten plan zrealizować. Do Brennej jechało się świetnie. Słoneczko świeciło, było mi ciepło. W pewnym momencie miałem nawet towarzystwo miejscowego kolarza. Pod przełęczą gdy na dobre zapadł zmrok, a uliczne latarnie zostawiłem w tyle uświadomiłem sobie, że moja lampka na kierownicy za przeproszeniem gówno daje. Zrobiło się nieciekawie. Nie czułem podłoża, które miałem pod kołami, a był to momentami lód i błoto. Jakoś dotarłem do chaty Wuja Toma, a co jeszcze lepsze zjechałem w dół bez upadku. Ubrany w letnie buty i rękawiczki zacząłem poważnie odczuwać brak promieni słonecznych. Temperatura spadła poniżej zera i do domu dojechałem chowając na zmianę raz jedną raz drugą dłoń pod kurtkę aby je choć troszkę rozgrzać. Ze stopami nie mogłem zrobić tego samego w efekcie nie czułem ich już wcale mniej więcej w Bystrej. Widok białych jak kość słoniowa palców trochę mnie przeraził. Długo nie mogłem ich rozgrzać, na szczęście w końcu przybrały ludzki kolor. Teraz gdy piszę ten post mam zatkany nos i chyba "coś" mnie zbiera. Zatem późnowieczorny wyjazd bez odpowiedniego ubioru to chyba nie był najlepszy pomysł - ale czasem tak bywa, że chęć popedałowania przyćmiewa właściwe rozumowanie.




  • DST 54.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:47
  • VAVG 11.29km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 1720m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gorce

Czwartek, 16 października 2014 · dodano: 05.12.2014 | Komentarze 1

Nareszcie wypad dalej niż w Beskidy. W Gorcach byłem tylko raz i to trekkingowo. Tym bardziej myśl, że będę eksplorował nowe tereny wprawiała w podniecenie. Około 8:00 dojechałem do Rabki - oczywiście samochodem. Zapowiadał się słoneczny dzień. Cel główny - Turbacz. Dojazd do schroniska pod Turbaczem zajął mi niecałe 4h. Całość czerwonym szlakiem, który był jak najbardziej przejezdny mimo zalegającej na nim błotnistej mazi. Widok z tego schroniska genialny! Tatry jak na dłoni. Browar sączony po kilku godz. mocnej wspinaczki, w miejscu z takim widokiem smakuje lepiej niż ten lany bezpośrednio z tanka w np. żywieckim browarze. Zresztą po drodze też było na czym zawiesić oko - chmury zalegające w dolinach robiły piorunujące wrażenie.


Zjazd na Halę Długą okazał się strzałem w '10' - pełna panorama Tatr była wystarczającą nagrodą za te ponad 15km podjazdu. Powrót pod schronisko oraz wyjazd na zalesiony szczyt Turbacza to była formalność - przy okazji zaliczone pierwsze śniegowanie. Prawdę mówiąc totalnie zapomniałem o szczycie będąc pod schroniskiem. Przypadkowo, szukając żółtego szlaku, którym zamierzałem zjeżdżać spostrzegłem na mapie, że schronisko nie leży na szczycie. Podczas poprzedniej wizyty w tym miejscu nie byłem zatem na najwyższym szczycie Gorców (sic!).



Zjazd żółtym to początkowo dość techniczna, najeżona kamieniami ścianka. Dalej już mniej wyraziście. Następnie kolejno czarny i zielony szlak z powrotem wyprowadził mnie na Stare Wierchy. Zielony z Obidowej na St. Wierchy to konkretna ścianka. Piechurzy nie mogli się nadziwić, że da się to wyjechać - ostro kibicowali co było dosyć przyjemne i motywujące.
Ze Starych Wierchów wybrałem żółty w dół po czym rozpocząłem poszukiwania czerwonej rowerówki w stronę Rabki. Niestety, nie znalezłem tej trasy i pozostał wariant ratunkowy: szlak niebieski, na którym nie obyło się bez niespodzianki w postaci konkretnego asfaltowego podjazdu.

Udało się wrócić do centrum przed zmrokiem, w świetle zachodzącego słońca i dzięki uprzejmości lokalnego taksówkarza trafić na myjkę, na ktorej pozbyłem się lwiej części błota. Do domu wróciłem po 19ej próbując nie zjechać z drogi w totalnej mgle. Takie mgły unosiły się nad okolica przez cały dzień, tym większe zadowolenie z faktu, że mogłem ten czas spędzić ponad nimi ciesząc się promieniami słońca.


Kategoria 50-99 km, MTB, Gorce