Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ludwikon z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 11153.50 kilometrów w tym 1794.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ludwikon.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

200

Dystans całkowity:202.00 km (w terenie 1.00 km; 0.50%)
Czas w ruchu:08:29
Średnia prędkość:23.81 km/h
Suma podjazdów:2069 m
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:202.00 km i 8h 29m
Więcej statystyk
  • DST 202.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 08:29
  • VAVG 23.81km/h
  • Podjazdy 2069m
  • Sprzęt mERIDA
  • Aktywność Jazda na rowerze

2ie stówy z 3jką w tle

Poniedziałek, 8 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 4

Dwie stówy bo 200 przejechanych kilometrów. Trójka bo zaliczyłem 3 państwa (Polska, Czech, Słowacja), a także 3 powiaty na terenie Polski (bielski, cieszyński i małopolski).
Dzień zacząłem o 5:00. Mimo tak wczesnej pory wyjechałem dopiero po 2óch godzinach z powodu dolegliwości żołądkowych. Nie dałem jednak za wygraną i ruszyłem zrobić pętlę, którą podsunął mi Marek swoim ostatnim dojazdem do Wlk. Raczy. Mianowicie chodziło o objechanie części Beskidu Żywieckiego po czeskiej stronie pasma. Było to dla mnie tym bardziej interesujące, że nie pedałowałem wcześniej w rejonie Cieszyna i Tesina.  Widok na Beskid Morawski z...Dębowca miejscowości, nie szczytu):

Na rynku wspomnianego miasta zrobiłem pierwszy przystanek połączony z drugim śniadaniem. Na rynek ledwo wjechałem z powodu wszechobecnych robót drogowych w okolicy:

Bardzo ciekawe uczucie kiedy przejeżdża się przez most na rzece stanowiąca granice państwa i nagle ludzie mówią innym językiem. Jednak co ciekawe pierwsze dwie osoby które zauważyłem w obcym państwie to byli...skośnoocy!

Do Trzyńca jechało się w śmierdzącej atmosferze z powodu Huty Trinec. Dosyć zakurzona okolica. Natomiast samo miasteczko bardzo przyjazne rowerzystom - wygodne ścieżki rowerowe wzdłuż ulic a na każdym skrzyżowaniu śluza rowerowa (pierwszy raz widziałem takową na żywo).


Ruch samochodowy nie był zbyt duży w przeciwieństwie do dalszej drogi na Jabłunkov. Jednak kiedy w miejscowości Hradek można było zjechać z drogi szybkiego ruchu na "starą drogę" wszelki ruch zanikł. Tak było wszędzie gdzie wzdłuż poprzedniej drogi powstała droga typu ekspresowa. Na drodze na Cieszyn minęło mnie dosłownie kilka aut, a na starej drodze z Kamesznicy do Milówki nie spotkałem żadnego samochodu. Polecam jazdę rowerem po "starych drogach"!
Z Jablunkova przez Bukovec (piękna okolica) do Polski. Będąc tak blisko nie omieszkałem podjechać do tutejszej atrakcji turystycznej, tj. trójstyku czyli miejsca gdzie stykają sie granice trzech państw - Polski, Czech i Słowacji. Po Słowacji nie pojeździłem natomiast podszedłem za rzeczkę piechotą, a więc kolejne państwo zaliczone!



Niestety z tego przytulnego miejsca trzeba wrócić ta samą drogą i to pod górę. Na głodnych wrażeń czeka bardzo trudna trasa górska - ja sobie odpuściłem (za wysokie progi- może kiedyś :) Ja się tylko pytam gdzie się pcha ta grupa czeskich emerytów? Życie im niemiłe???

Czymże jednak był ten podjazd w porównaniu do następnych czekających mnie w okolicach Istebnej i Koniakowa z Ochodzitą na czele. Poniżej widoczek spod Ochodzitej - wjazd kolarką na wierzchołek sobie odpuściłem (trzeba sobie coś zostawić na przyszłe czasy, okolica wszak jest przepiękna!

Dalej przez Milówkę-na zdjęciu "eska" a ja nad nią jako jedyny uczestnik ruchu:

Później do Żywca, po prawej stronie jeziora Żywieckiego i wysuszonego Międzybrodzkiego:

Dalej do Czańca gdzie chciałem zajrzeć do sklepu rowerowego i tym sposobem na liczniku stuknęło 155km. Żal zatem było nie zaliczyć pierwszej dwusetki więc do Bielska pojechałem okrężną drogą przez Wilamowice i sąsiednie wioski. Po drodze spotkałem imponujący krzyż na polu między domami. W tle na Hrobaczej Łące było widać kolejny - sporo tych aktów wiary.

Na 180 kilometrze jadąc wąskimi dróżkami "na czuja" w pewnym momencie zabrakło asfaltu na odcinku ok 200 metrów. Podczas takiej przełajowej jazdy na szosowych oponach nie wyszło mi ominięcie dziury - w zacienionym miejscu nawierzchnia była mokra, a ruch kierownicą, który wykonałem zbyt gwałtowny. Skończyło się ślizgiem ręka po nawierzchni:

Jak na złość rękawiczki ściągnąłem jakieś 5 kilometrów wcześniej pod sklepem gdzie uzupełniałem kalorie i już ich nie włożyłem na dłonie. Ostatnie 22 km pokonałem trzymając kierownicę jedna ręką. Mimo tego incydentu wycieczkę uważam za bardzo udaną. Co mnie pozytywnie zaskoczyło czułem, że mam w nogach siłę na więcej, choć już niekoniecznie stromych podjazdów. Jeśli jeszcze kiedyś powtórzę ten wynik lub będę chciał pobić swój rekord odległości to zaplanuje jednak trasę przed wyjazdem by pod koniec nie "szukać" kilometrów niejako na siłę.