Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ludwikon z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 11153.50 kilometrów w tym 1794.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ludwikon.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2011

Dystans całkowity:71.00 km (w terenie 65.00 km; 91.55%)
Czas w ruchu:04:30
Średnia prędkość:15.78 km/h
Suma podjazdów:2772 m
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:71.00 km i 4h 30m
Więcej statystyk
  • DST 71.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 15.78km/h
  • Podjazdy 2772m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla beskidzka

Czwartek, 26 maja 2011 · dodano: 21.09.2012 | Komentarze 0

Obawiając się trochę długości trasy wiodącej w całości w terenie postanowiliśmy wyjechać na Skrzyczne kolejką. Dla Roberta był to pierwszy tego typu transport z rowerem. Ja jechałem pierwszy raz tej zimy kiedy to postanowiłem wraz kumplem Kubą pozjeżdżać na rowerze po śniegu. Śmiechu było co niemiara bo było nam trochę wstyd przed ludźmi i samymi sobą za ten wyjazd.


Żałowaliśmy tej decyzji tym bardziej, że praktycznie do samej przeł. Kubalonka nie było porządnego podjazdu i mieliśmy poczucie, że nie zasłużyliśmy na wspaniałą jazdę granią Skrzycznego i Baraniej.


W okolice Baraniej góry przyjechało w tym samym czasie przynajmniej kilka autokarów z młodzieżą szkolną i zjazd na Przysłop to był istny slalom.

Rzadko robię dłuższe postoje na trasie gdzie indziej niż podczas "piwkowania w schronisku, lecz tym razem zrobiłem wyjątek. Nie odparliśmy pokusy najedzenia się szczawiem na mijanej po drodze łące.

Troszkę ciężej zrobiło się przy podjeździe na Kiczory i Wielki Stożek tym bardziej, że doskwierał nam brak czegokolwiek do picia.


Pierwszy, a w przypadku Roberta później drugi browar w schronisku był istnym wybawieniem. Po krótkiej przerwie i napełnieniu bidonów można było zjeźdźać w kierunku Soszowa.

W okolicy Stożka Małego uczepił się nas Berneński pies pasterski i biegł za nami aż w okolice przeł. Beskidek. Prawdopodobnie nie miał złych zamiarów ale żaden z nas nie chciał się zatrzymać i o tym przekonać i nawet gdy nie dało się jechać pod stromizny Wielkiej Czantorii to zapieprzaliśmy obok rowerów jak na zawodach!
Z Czantorii Wielkiej zjechaliśmy jeszcze na jej mniejszą siostrzyczkę i z Ustronia trzeba było się wdrapać na Równicę. Wybraliśmy w tym celu drogę asfaltową.
Robert miał jeszcze siłę ścigać się z kolarzem na drogo wyglądającym fullu, dla którego Równica była prawdopodobnie pierwszym celem tego dnia, a więc był w pełni sił (wnioskuję po czyściutkim rowerze i suchym czole). Z tego powodu musiał na mnie poczekać minutkę na górze. Jazdę kontynuowaliśmy zielonym szlakiem do Brennej. Wyścigowe zapędy i dodatkowe piwo na Stożku spowodowały, że Robert opadł troszkę z sił i na przeł. Karkoszczonka to ja byłem pierwszy.
Oj dał nam obojgu ten podjazd po dupie. Jakby nie patrzeć trochę kilometrów mieliśmy już za sobą.

Po zjeździe do Szczyrku pod stację kolejki gdzie mieliśmy samochód licznik wskazywał nieco ponad 70km.


Kategoria Beskid Śląski, MTB