Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ludwikon z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 11153.50 kilometrów w tym 1794.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ludwikon.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Beskid Żywiecki

Dystans całkowity:319.00 km (w terenie 178.00 km; 55.80%)
Czas w ruchu:24:48
Średnia prędkość:12.86 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:7388 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:63.80 km i 4h 57m
Więcej statystyk
  • DST 51.00km
  • Teren 45.00km
  • Czas 04:39
  • VAVG 10.97km/h
  • Podjazdy 1680m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Hala Miziowa

Sobota, 25 czerwca 2016 · dodano: 28.06.2016 | Komentarze 0

Wypad z EKIPĄ w Beskid Żywiecki. Trasa : Rajcza, Kubiesówka, Krawców Wierch, Hala Miziowa, Rysianka, Lipowska, Boracza, Rajcza. Dobrze, że pogoda się sprawdziła i po 8:00 czyli w momencie zbiórki w Rajczy ustał ulewny deszcz. Upał tego dnia nie odpuszczał, a że podjazdów było co nie miara to nie było łatwo. Tempo jazdy było zgrane, nie było wśród nas osobistości, które odstawałyby w jedną czy druga stronę. Jak to w dużej grupie bywa było sporo momentów do śmiechu, wymiany spostrzeżeń - ogólnie super przygoda w dobranym towarzystwie. Niech zdjęcia (autorstwa nie tylko mojego ale także innych uczestników "rajdu") oddadzą trochę klimatu wyprawy:

















  • DST 58.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 10.88km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Podjazdy 2000m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Korzeń na korzeniu

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · dodano: 09.09.2014 | Komentarze 0

Wreszcie udało mi się wyskoczyć na przejażdżkę w większym gronie - dużo nowych twarzy, ludzie z okolic nie tylko B-B ale spore grono z Cieszyna. Do Zwardonia wraz z dwoma Jakubami dotarliśmy pociągiem. Stamtąd czerwonym szlakiem, już na rowerach na Wielką Raczę. Mieliśmy się spotkać z resztą ekipy (oni wyruszyli o 8:00 z Rajczy przez Rachowiec) pod schroniskiem jednak nie doprecyzowaliśmy pod którym i gdy my sobie spokojnie marnowaliśmy czas czekając na nich pod jednym oni podjechali pod inne. Widząc, że nas nie ma pognali do przodu. Ponadto, według zasięganych informacji od turystów byli przekonani, że jesteśmy gdzieś z przodu. W końcu się zdzwoniliśmy i wyszło na to, że musimy gonić siedmioosobową grupę. A, że trójka kolarzy porusza się w terenie szybciej niż siódemka - dogoniliśmy ich tuż przed szczytem Wielkiej Raczy. A łatwo nie było. Na sam szczyt dużo pchania. Jeden z podjazdów - na Kikulę szczególnie ciężki bo z kilkusetmetrowym wypychem. Na szczęście poszczególne podjazdy porozdzielane były ładnymi polankami przez które przebiegały wąskie ścieżki.




Na szczycie podziwianie widoczków (Beskid Śląski i Żywiecki, Mała Fatra, dziewczyna w leginsach :) Po chwili zjechaliśmy jednak na polanę tuż pod szczytem na dłuższy popas.


Dalsza trasa na Przegibek to miód w gębie! Mnóstwo, ale to naprawdę mnóstwo korzeni i technicznych fragmentów. Żadnych szerokich duktów - tylko wąska trasa na jedno koło. Warto było wycierpieć swoje na podejściach aby teraz cieszyć sie taką jazdą - i to praktycznie do samej Rycerzowej.

Zdjęcie dnia. Model Rafał, autor zdjęcia Marek:

Przy schronisku na Przegibku zrobiliśmy przerwę obiadową. Oparłem się pokusie i w przeciwieństwie do Karela nie wypiłem piwka - bałem się, że odbierze mi sił na dalszą trasę. Z Przegibka zaczęło się wymagającym podjazdem. Szczyt Wlk. Rycerzowej ominęliśmy narciarskim szlakiem i zjechaliśmy pod położoną na zboczu góry, niejako w dolince, bacówkę. Właściwie to nie wiem po co bo tylko cyknęliśmy grupową fotkę i wdrapaliśmy się z powrotem na przełęcz, a następnie na Małą Rycerzową. Z tego co pamiętam to gdy dyskutowaliśmy o tym czy jest sens tam zjeżdżać Marzena po prostu zaczęła to robić decydując tym samym za nas.



Spod Rycerzowej czerwonym do Rajczy. Początkowo szeroka ścieżka z pięknymi widoczkami, a niżej w lesie niebezpieczny wąwóz a po jego prawej i lewej stronie mnogość singielków - do wyboru do koloru. Super!

W Rajczy pożegnanie. Ja z Jakubami pociągiem do Bielska, Marek pojechał przez Laliki do domu do Cieszyna (z dojazdami zrobił tego dnia 177km!), a reszta rozjechała się samochodami pakując rowery na bagażniki.W pociągu jak to z reguły bywa było bardzo wesoło - tym razem za sprawą Kuby szczególnie, ponieważ zaciął się z ubikacji. Po dłuższej nieobecności zadzwonił telefon..."chłopaki jest pewien problem"....interweniować musiał konduktor :) Dzień zakończyłem z Jakubem na Rynku w B-B. Zasiedzieliśmy się troszkę i na osiedle wracaliśmy już po ciemku i w deszczu.
Zamieszczone zdjęcia są autorstwa Kuby, Marka i Kuby.




  • DST 86.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:20
  • VAVG 13.58km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Podjazdy 2088m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

PILSKO

Poniedziałek, 11 sierpnia 2014 · dodano: 14.08.2014 | Komentarze 1

O wyjeździe na Pilsko myślałem od dawna. Sam się sobie dziwię, że tak późno się za to zabrałem. Publikując w niedzielę wieczorem wydarzenie na FB nie sądziłem, że ktoś się zdecyduje na wyjazd ze mną tak na ostatnią chwilę i to w poniedziałek rano. Tak też się stało-nikt z bbRiderZ nie dołączył. Jechałbym sam gdyby nie kolega Jasiu, z którym chodzę czasem po Tatrach. Na szczęście miał urlop i przystał z ochotą na propozycję wyjazdu w Beskid Śląski. Do Jasia, czyli do Godziszki dojechałem samochodem zyskując tym samym kilkadziesiąt minut snu nad ranem. Stamtąd do Korbielowa - już na rowerach - dotarliśmy asfaltami. W ostatnim sklepie przed wjechaniem w teren uzupełniliśmy zapasy wody i w drogę. Dosyć szybko pedałowanie przerodziło się w wypych - nachylenie terenu wzdłuż wyciągu na Halę Miziową, a następnie na Pilsko czarnym szlakiem nie należy do łagodnych. Poszło nam to jednak dosyć sprawnie i szybko.


Na szczycie widoki bez rewelacji - byłem na Pilsku 4 raz i nigdy nie trafiłem tutaj pięknej pogody. Zanosiło się na deszcz więc po cyknięciu fotek pomknęliśmy w dół. Na odcinek szczytowy z kosodrzewinami mile widziana wąska kierownica! Dalsza trasa przez Halę Rysiankę praktycznie cała w siodle mimo paru wymagających podjazdów - buty mnie obdarły podczas wypychu na szczyt więc nie zamierzałem już cierpieć w ten sposób - piekące uda to dużo przyjemniejszy ból niż piekące pięty.

Na szczególne zaznaczenie zasługuje zielony szlak z Hali Lipowskiej w kier. Boraczej. Długi, miejscami techniczny, a momentami szybki singiel z korzeniami i sporymi -nie luźnymi - głazami - BAJKA! Szlak żółty byłby pewnie ciekawszy pod kątem widoków ale tłuc się szerokim duktem? Nieee! W schronisku Na Hali Boraczej uraczyłem brzuszek bułką z jagodami (specjalność zakładu), plackiem ziemniaczanym w sosie grzybowym + surówka (przepyszne) i piwem (tak już mam). Parę kilo cięższy ruszyłem niebieskim szlakiem w kierunku Żabnicy. W porównaniu z przejechanym parę chwil wcześniej szlakiem zielonym dupy nie urywało ale lepsze to niż zjazd szutrem i asfaltem w kierunku końca doliny (szlak czarny). Asfaltami przez Radziechowy, Twardorzeczkę, Lipową dojechaliśmy po blisko 9 godzinach od rozpoczęcia wycieczki do miejsca startu. Gdy się zbliżaliśmy do Godziszki żałowałem, że mam tam auto, bo gdybym musiał pedałować do B-B stuknęłoby mi ponad 100 km (a to już byłby jakiś wynik) ale gdy ostatnie 10min. przyszło nam kręcić w deszczu zmieniłem zdanie i cieszyłem się, że jestem blisko auta.

Wycieczka bardzo udana. Zrobiłem swój rekord wysokości jeżeli chodzi o wjazd na 2óch kółkach. Teraz czas na zaplanowanie kolejnego wyzwania!




  • DST 74.00km
  • Teren 28.00km
  • Czas 04:59
  • VAVG 14.85km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1620m
  • Sprzęt TREK
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magurka Radziechowska-Malinowska Skała-Skrzyczne

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 01.05.2014 | Komentarze 1

Jak w tytule. Podjazd od Ostrego, zjazd zielonym i czerwonym do Buczkowic. Niestety z powodu zaczynania przygody z spd nie wszystkie odcinki na tym zjeździe zjechane - po jednym niewypięciu się w porę i bezwładnym upadku na kamienie psycha nie pozwalała. Ciekawe kiedy wyrobię odruch bezwarunkowy wykręcania pięty na zewnątrz?

Ciekawy obiekt spotkany w środku lasu:

Teraz już tylko granią-bajka!:

Łysa Malinowska Skała:

Godnie reprezentuje team?:

Musze jeszcze kiedyś spróbować tej rozrywki:

Po przyjeździe do domu zmiana roweru, przyczepka, dziecko, żona - i w teren rodzinnie!




  • DST 50.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 14.29km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wokół Babiej Góry

Piątek, 4 grudnia 2009 · dodano: 07.04.2013 | Komentarze 1

Trip wokół Babiej Góry był dla nas pierwszym wypadem poza dobrze nam znane trasy Beskidu Małego i Śląskiego. Razem z Jakubiszonem dojechaliśmy samochodem do Oravskiej Polhory na Słowacji, aby spod zajazdu "Chata Slana Voda" wyruszyś na rowerach w teren. Już pierwszy rzut oka na górę, w kierunku której zmierzamy nastrajał do ostrego pedałowania.

Początkowa trasa zamkniętym dla samochodów asfaltem była bardzo przyjemna. Kontrolowaliśmy naszą lokalizację na mapie i napawaliśmy się obecnością w nieznanym nam terenie.




Pierwszy poważniejszy podjazd pojawił się przed przełęczą Tabakowe Siodło. Tam zrobiliśmy sobie krótką przerwę.





Dalsza droga wiła się wzdłuż granicy, a potem czerwonym szlakiem w kierunku schroniska PTTK na Markowych Szczawinach. Teoretycznie nie wolno tam jeździć rowerem (Park Narodowy) ale w praktyce jest to tak mało uczęszczany szlak, że raczej nikomu nasza jazda nie przeszkadzała. Z rowerów zsiedliśmy zbliżając się do schroniska i okazało się to bardzo dobrą decyzją. Spotkaliśmy w tym miejscu strażnika PN, któremu musieliśmy się wytłumaczyć co robimy w tym miejscu z rowerami. Przestrzegł nas przed jazdą, zezwolił tym samym na prowadzenie dwóch kółek obok siebie i poszedł w swoją stronę. My natomiast początkowo prowadząc swoje maszyny czuliśmy nieodpartą pokusę aby na nie wskoczyć. Tym bardziej, że niebieski szlak na przeł. Krowiarki to droga po równi pochyłej. Chyba już za pierwszym zakrętem, zostawiwszy w tyle schronisko zdecydowaliśmy, że dosyć tego prowadzenia. Co to za absurdalny przepis o zakazie jazdy na rowerze po Parku w momencie gdy do nowo budowanego schroniska ekipa budowlana dojeżdżała tą samą drogą na kładach. Natomiast pieszych praktycznie nie było. Po drodze spotkaliśmy jeszcze tylko...strażnika Parku. Niestety nie jestem w stanie powtórzyć tego co wykrzykiwał wymachując rękami, gdyż szum wiatru i stukot łańcucha o rurkę tylnych widełek na usłanej kamieniami trasie skutecznie zagłuszał jego wołania.



Z Krowiarek wjechaliśmy na chwilkę na asfalt by za moment znowu wjechać w błotnistą dróżkę przez las. Przed nami roztaczał się wspaniały widok na najwyższe góry Polski. Zielonym szlakiem dojechaliśmy do utwardzonej drogi prowadzącej w kierunku granicy ze Słowacją. Po asfaltowej nawierzchni jechało się tak dobrze, że zapędziliśmy się aż do wsi Lipnica Wielka. Niestety nie był to dobry kierunek i musieliśmy się wrócić ok 2km pod górkę w stronę turystycznego przejścia granicznego Przywarówka-Oravska Polhora. Stamtąd niebieskim i żółtym szlakiem dotarliśmy z powrotem do samochodu przy chacie Slana Voda. Muszę przyznać, że widok na królową beskidów od tej strony jest niezbyt imponujący.