Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ludwikon z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 11153.50 kilometrów w tym 1794.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 144244 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ludwikon.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:3043.50 km (w terenie 1523.00 km; 50.04%)
Czas w ruchu:212:35
Średnia prędkość:13.69 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:73447 m
Suma kalorii:700 kcal
Liczba aktywności:82
Średnio na aktywność:37.12 km i 2h 45m
Więcej statystyk
  • DST 19.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 11.40km/h
  • Podjazdy 786m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nauka jazdy

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 1


Miałem dziś przyjemność zabrać na wycieczkę osoby, które z jazdą w terenie miały do czynienia mało lub wcale. Radziły sobie dobrze choć konieczne było kilka spostrzeżeń, o których mam nadzieję będą pamiętać. Na przykład:
1. Mierz siły na zamiary - nie ma sensu zaczynać podjazdu na Przegibek pełną parą bo sił nie starczy nawet do połowy i do celu dojedziesz ostatni.
2. Przełożenie dobieramy najlepiej przed lub idealnie na początku wzniesienia, a nie staramy się to zrobić gdy już praktycznie staniemy w miejscu z powodu zbyt ciężkiego biegu.
3. NIE SIEDZIMY PODCZAS ZJAZDU W TERENIE
4. W sytuacji kryzysowej (utrata równowagi przy zjeździe) ostrożnie obchodzimy się z przednim hamulcem bo salto przez kierownicę, choć efektowne, do przyjemnych nie należy.
5. Jedyną słuszną pozycją przy zjeździe jest poz. stojąca z pupą wysuniętą do tyłu - przenoszenie ciężaru w przód i asekuracyjne wysuwanie nogi do przodu jest niebezpieczne!
Mimo trudnych warunków pogodowych i jak by nie było wymagającej trasy (wjazd na przeł. Przegibek, narciarskim na Magurkę i szybkim czerwonym do Straconki) humory dopisywały i na pewno nie jest to ich (nasza) ostatnia akcja górska.



Kategoria 0-49 km, Beskid Mały, MTB


  • DST 31.00km
  • Teren 21.00km
  • Czas 02:49
  • VAVG 11.01km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 1328m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magurka drobnym druczkiem

Poniedziałek, 6 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 2

Halo, Robert. Jedziesz ze mną na Magurkę? Tak zaczęło się fajne łojenie po okolicznych stokach Beskidu Małego. Wjechaliśmy dwa razy na Magurkę oraz na Gaiki zaliczając tym samym dwa genialne zjazdy - czarny szlak do Łodygowic oraz czerwony do Straconki. Podsumowaniem wypadu był taki dialog: - Przez telefon zapomniałeś dodać, że planujesz na Magurkę wjechać dwa razy + Gaiki. - To było drobnym druczkiem.



<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/jYTC2iVmquY"> <embed src="http://www.youtube.com/v/jYTC2iVmquY" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="100%" height="450"></embed></object>&feature=youtu.be


Kategoria 0-49 km, Beskid Mały, MTB


  • DST 26.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 14.44km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 703m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

I'm riding in the rain

Piątek, 3 maja 2013 · dodano: 03.05.2013 | Komentarze 2

Godzina 14:00 - przestało padać. Jadę! Wyszedłem przed blok bez ustalonego celu. Jakoś tak odruchowo zacząłem jechać w stronę Przegibka. Stwierdziłem, że to dobry kierunek bo po asfalcie, a rower wczoraj dopieszczony, aż żal ubłocić. Zamierzałem zjechać do Międzybrodzia i zrobić pętlę przez Tresną. Ale w ciągu 30min do przełęczy plany się pozmieniały. Po pierwsze-dlaczego na szosową trasę wziąłem górala? Po drugie-mgła na tyle duża, że trochę nieswojo czułem się wśród samochodów. W dodatku zatrzymał się przy mnie patrol drogówki i zasugerował założenie oświetlenia. Tylko skąd je wziąć? Także niewiele się zastanawiając skręciłem na przełęczy w las i postanowiłem wjechać, a następnie zjechać z Magurki zachwalanym przez Jakubiszona czarnym szlakiem do Łodygowic.
Narciarski szlak na szczyt, nie licząc jednorazowego kłopotu z przerzutką wyjechałem w całości (nowa oponka trzyma dobrze). Klimat jak z horroru Silent Hill. Schroniska nie było widać spod budynku stacji narciarskiej.


O dziwo spotkałem na szczycie kilkoro turystów. Po zjedzeniu batona czas było zacząć zjeżdżać. Początek szlaku znałem bo już nim jechałem. I tak jak poprzednim razem nie zachwycał. Szeroki wąwóz z nadmiarem luźnych kamieni. Postanowiłem jednak wytrwać do końca i nie zbaczać fajnym singielkiem ze szlaku. Bardzo skupiony, gdyż tylu strzałek nakazujących zmianę kierunku na żadnym szlaku jeszcze nie widziałem dojechałem nim do końca i...opłaciło się. Odnalazłem to co na pewno cieszyło Kubę. Szybkie wąwozy z niewielką ilością przeszkód, parę fajnych wyskoków, i wreszcie ciekawy singiel (szkoda, że tak krótki).


Gdy wyjechałem w końcu na drogę poczułem, że...znowu leje. I to na tle poważnie, że postanowiłem znaleźć się w domu jak najszybciej, więc pomknąłem w stronę Bielska ulicą Żywiecką. Nie pamiętam żebym jechał kiedyś w takim deszczu, po takich kałużach. Plus tego był taki, że nie czułem zmęczenia choć cisnąłem na maxa. Czułem jedynie wszędobylską wodę. A i jeszcze jedno-zanim dojechałem do domu rower był praktycznie czysty - wystarczyło spłukać i przetrzeć.


Kategoria 0-49 km, Beskid Mały, MTB


  • DST 92.00km
  • Teren 58.00km
  • Czas 07:10
  • VAVG 12.84km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 2800m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

bbRiderZ - Beskid Mały: 1-0

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 02.05.2013 | Komentarze 1

To był niesamowity dzień. Pobudka o 6:00 i od 7:00 w siodle przez ponad 7 godzin. Razem z chłopakami z bbRiderZ (w sumie 14 osób) przemierzyliśmy Beskid Mały od Hrobaczej Łąki po Leskowiec. Myślę, że zwycięsko wyszliśmy z tej walki!
Zaczęło się dosyć nieprzyjemnie bo jazdą w deszczu przez pierwsze 40min. i moim ślizgiem po mokrym asfalcie w drodze do miejsca spotkania. Z obdartym łokciem, kolanem i kostkami, na szczęście bez strat w sprzęcie pognałem dalej. W Lipniku Górnym zjechaliśmy z asfaltu i leśnymi drogami, w totalnej mgle wspięliśmy się na Hrobaczą Łąkę. Stamtąd, uważając by nie zahaczyć o żadną brzozę, pomknęliśmy do Porąbki-niestety asfaltem aby jak najszybciej dojechać do czekających na nas kolejnych (trzech) członków ekipy. W tym miejscu część chłopaków się zbuntowała i ruszyli prosto na Przełęcz Kocierską drogą asfaltową przez Wielką Puszczę, z pominięciem Żaru. Większość zmierzyła się jednak z trudnym podejściem na tę górę:


Wąskimi i grząskimi ścieżkami dotarliśmy w końcu na Kocierz gdzie znów byliśmy w komplecie...no prawie, bo dwóch z nas zapędziło się podczas szaleńczego zjazdu w dół i zgubili właściwą drogę. Dogonili nas dopiero na Potrójnej - w miejscu kolejnej dłuższej przerwy.


Na malowniczym szlaku z Potrójnej w kierunku Leskowca miała miejsce pierwsza poważna awaria. Dla jednego z nas był to praktycznie koniec jazdy gdyż urwał się hak przerzutki. Kolejna identyczna usterka miała miejsce na zielonym szlaku w drodze powrotnej z Leskowca. Dwóch bikerów nie miało możliwości ukończenia rajdu :(

U celu naszej wyprawy dopadliśmy jednocześnie bufet schroniska. Każdy zamówił po zupce, a niektórzy również i drugie danie. Uzupełniliśmy zapasy wody, pstryknęliśmy pamiątkowe zdjęcie i ustaliliśmy drogę powrotną. Czterech z nas (w tym co oczywiste pechowiec od urwanego haka) wybrało zjazd do Andrychowa i powrót asfaltem, a reszta kwintesencje MTB czyli zielony szlak do wsi Łysina. W tym celu musieliśmy wrócić się do Łamanej Skały (Madohora) i na rozjeździe skręcić w lewo. Od tej chwili można było się napawać mikstem szybkich, technicznych zjazdów i krótkich podjazdów.

Z wysoko położonej Łysiny biliśmy rekordy prędkości na asfaltówce do Okrajnika. Dalej pozostało już "tylko" wrócić ponad 30km. do Bielska przez wykańczającą fizycznie i psychicznie Przeł. Przegibek. Na przełęczy prowadząca czwórka musiała poczekać chwilkę na resztę bardziej osłabionych, po czym wszyscy podziękowaliśmy sobie za wspaniały dzień i każdy swoim tempem pojechał w stronę domów.


P.S. Zdjęcia "skradzione" od Kuby, Seby i Karela




  • DST 34.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.55km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skrzyczne zimą

Poniedziałek, 25 marca 2013 · dodano: 02.04.2013 | Komentarze 2

Tego dnia nic nie zapowiadało aktywnego wypoczynku. Siedziałem sobie leniwie w pracy aż w pewnej chwili kolega Jakubiszon opublikował na FB post z informacją, iż właśnie wyrusza na podbój najwyższej góry w Beskidzie Śląskim. Wyzwanie tym większe, że na zewnątrz śnieg i mróz. Co prawda kalendarzowo mieliśmy już wiosnę ale warunki w tym roku są najbardziej zimowe właśnie po ustaniu kalendarzowej zimy. Szybka konwersacja na temat przebiegu trasy i umówiliśmy się, że złapie Go gdzieś w trasie. Zanim zamknąłem sprawy służbowe, dotarłem do domu i przygotowałem się do wyjazdu minęło tak wiele czasu, że aby dogonić Kubę musiałem pomóc sobie z dojazdem samochodem. Autem dotarłem do Buczkowic i stamtąd już właściwym środkiem lokomocji do Lipowej. Tam czekał na mnie Jakub. W kierunku Ostrego jechaliśmy już razem. Początek drogi był idealny. Twardy śnieg przykrywał asfaltową drogę.

Niestety szybko jedyną opcją aby posuwać się do przodu było korzystanie z śladu po aucie terenowym. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie głębokość owej rynny. Uniemożliwiała płynną jazdę, gdyż haczyło się pedałami o jej krawędzie. Odpychając się często nogami wymyśliliśmy nawet nazwę dla takiej jazdy: Bike-walking. Poza tą rynną śnieg był zbyt miękki.

Dalszą drogę skracaliśmy sobie przecinając "asfaltową" serpentynę ostro pod górę...

... lub wsiadaliśmy na rowery gdy pozwalała na to droga. W pewnym momencie chyba za szybko darłem pod górę bo zdjęcie cyknął mi fotoradar :)

Pod koniec trasy prowadził nas niebieski szlak turystyczny. Na tym odcinku sporo było nawianego śniegu, szło się ciężko za to widoki były cudowne.

Do schroniska doszliśmy mocno przewiani. W zasadzie to dojechaliśmy bo ostatnie metry pokonaliśmy w siodle! Kominek w środku bardzo się przydał.


Przy grzanym piwku obmyśliliśmy dalszy plan. Zrezygnowaliśmy co oczywiste w tych warunkach i o tej godzinie z jazdy przez Malinowską Skałę i postanowiliśmy zjechać trasami narciarskimi z Małego Skrzycznego pod Golgotę.

Była prawie 17:00, a więc po zamknięciu tras dla narciarzy. Stok był świeżo wyratrakowany i po tzw. sztruksie jechało się genialnie. Kuba najpewniej mocno żałował, że jego rumak na tarczowych hamulcach stoi z przyczyn technicznych w domu, a On ma pod palcami nacisk jedynie v-breaków. Z tej przyczyny nie odważył się rozwijać wyższych prędkości. A szkoda bo jazda 50-60km/h po białym stole, na którym każdy ruch kierownicą groziłby spektakularną glebą powoduje cudowny skok adrenaliny. Przy niższych prędkościach można było z kolei fajnie zarzucać "dupcią" blokując tylne koło. Zatem rozwiązanie jest jedno-naprawiaj bike'a i powtarzamy!!! ;)
Do Buczkowic jechaliśmy pod wiatr i był to chyba najcięższy odcinek w siodle. Przy moim aucie się rozstaliśmy, choć miałem dużą chęć wracać do Bielska rowerem, tym bardziej, że wytrenowany kolega narzucał fajne tempo.
<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/qx_K2dP08lE"> <embed src="http://www.youtube.com/v/qx_K2dP08lE" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="100%" height="450"></embed></object><br>




  • DST 26.00km
  • Teren 14.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 13.00km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Coś NAJ na koniec świata

Czwartek, 20 grudnia 2012 · dodano: 20.12.2012 | Komentarze 4

Tak się szczęśliwie złożyło, że ostatni dzień przed zapowiadanym końcem świata wypadł mi wolny od pracy. ALLELUJA! Co więcej był on słoneczny. CHWALMY PANA! Takiego dnia trzeba wręcz było zrobić coś extra. Niestety byłem po nocce i na zegarku już dwunasta. Do zmroku więc jakieś 3 godziny i jeszcze można zrobić coś NAJ. Na przykład zaliczyć NAJwyższy szczyt. Padło na pobliski Beskid Mały i jego niewybitny Czupel (933m. n.p.m.)
Szybkie śniadanie, zamocowanie kamery do kierownicy i w drogę. Na przeł. Przegibek melduję się tradycyjnie w pół godziny o 13:30.



Żeby dostać się na Magurkę wybrałem szlak narciarski. Dzień wcześniej jechał tędy Jakubiszon i teraz widziałem na śniegu zmrożone ślady jego opon. Po twardym śniegu jechało się znośnie. Wjeżdżając w podszczytowe partie góry ukazywały się okryte mgłą doliny - przepiękny widok. Na tak niewysokim wierzchołku jakim jest Czupel można było odnieść wrażenie, że jest się na dachu świata

Widok w stronę Hrobaczej Łąki:

Widok na Wschodnią część Beskidu Małego:

Królowa Beskidów i Tatry w oddali:

Magurka Wilkowicka:

Skrzyczne:


Wyjeżdżając z domu nie spodziewałem się widoku tylu NAJów :) Stałem na najwyższym szczycie B.Małego. Na wyciągnięcie ręki był najwyższy szczyt B.Ślaskiego. W oddali górowała królowa B. Żywieckiego, a za nią dostrzec można było najwyższe szczyty Tatr!

Zjeżdżając w dół zrezygnowałem z pomysłu wypicia herbatki z wkładką w schronisku i pomknąłem czerwonym szlakiem w stronę Bielska zbliżając się nieubłaganie w osadzoną w dolinie mgłę.

<object width="100%" height="450"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/Q5OgjVm9fgU"> <embed src="http://www.youtube.com/v/Q5OgjVm9fgU" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="100%" height="450"></embed></object><br>


Kategoria 0-49 km, Beskid Mały, MTB


  • DST 48.00km
  • Czas 03:00
  • VAVG 16.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gaiki do znudzenia.

Piątek, 16 listopada 2012 · dodano: 19.11.2012 | Komentarze 1

W poprzednim tygodniu wybrałem się na szybką przejażdżkę na pobliskie wzniesienie nazwane krótko: Gaiki. Zjeżdżając w dół czerwonym szlakiem wpadłem na pomysł sfilmowania tego zjazdu dzień po dniu z różnych ujęć kamery. I tak o to powtórzyłem ten zjazd jeszcze trzykrotnie z kamerą na kasku, ramie, kierownicy...
Niestety z efektu nie jestem zbytnio zadowolony. Startowałem z domu codziennie po 15:00 więc zjeżdżałem w kiepskich warunkach oświetleniowych. Ujęcie które miało być najlepsze - z amortyzatorem na pierwszym planie, pominąłem w filmiku gdyż amortyzator wypuścił z siebie powietrze i jechałem na sztywno. Ponadto przy ostatnim zjeździe poczułem, że znudził mi się ten szlak :( A tak go lubiłem. Na szczęście równie ciekawych zjazdów w beskidach nie brakuje więc nie ma się czym przejmować!

<object width="425" height="350"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/O9BxYLjMjBw"> <embed src="http://www.youtube.com/v/O9BxYLjMjBw" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>&feature=plcp


Kategoria 0-49 km, Beskid Mały, MTB


  • DST 25.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 15.96km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zdążyć przed zimą

Piątek, 26 października 2012 · dodano: 28.10.2012 | Komentarze 0

Skuszony potrzebą zakupu świeżego chleba z samego rana, wyruszyłem okrężna drogą do piekarni. Na weekend zapowiadali zimowe warunki i rzeczywiście pierwsze oznaki zimy już były - dosyć mroźne powietrze, choć temperatura na plusie.

O wyjeździe na Magurkę Wilkowicką, asfaltem od strony Wilkowic nie ma co pisać. Stromo jak cholera! Za każdym zakrętem kolejny podjazd i tak prawie bez końca - przynajmniej takie odnosi się wrażenie jeśli przez ostatni miesiąc się leniuchowało.
Z Magurki zjechałem niebieskim szlakiem na przeł. Przegibek i wrażenia mam takie, że następnym razem wybiorę jakikolwiek inny (najpewniej narciarski) bo mnogość i wielkość kamieni na tym odcinku jest wręcz nieprzyjemna.

Od przełęczy zaczęła się trasa, do której już nie mogę się przyczepić bo bardzo lubię wyjazd na Gaiki. Nawet totalny brak rozeznania w podłożu z powodu grubej warstwy liści bardziej mnie ciekawił niż niepokoił.


Zjazd do straconki to przyjemność sama w sobie. W połowie trasy po wyjechaniu na szeroki odcinek drogi należy uważać by nie przegapić kontynuacji czerwonego szlaku. Szlak odchodzi wąską ścieżką w prawo i od tego miejsca podwaja się przyjemność zjazdu.

Po powrocie zjadłem śniadanie z chrupiącym pieczywem w roli głównej i obserwując słoneczko za oknem mogłem spokojnie stwierdzić, że zima jeszcze nie nadeszła. Do czasu...


Kategoria 0-49 km, Beskid Mały, MTB


  • DST 77.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:30
  • VAVG 14.00km/h
  • Podjazdy 3075m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka w beskidzie

Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 21.09.2012 | Komentarze 0

Po prawie dwóch tygodniach od ostatniej, całkiem przyzwoitej moim zdaniem trasy po górach postanowiłem z Robertem wykonać coś w tym samym stylu. Wyruszyliśmy zatem z Bielska-Białej w kierunku przeł. Salmopol. Lubię ten podjazd szczególnie kiedy nie jadę sam, a to dlatego, że nawet jeśli - tak jak tym razem - założymy, że jedziemy bez napinania się, to w efekcie i tak jazda we dwójkę wymusza niejako szybkie tempo i końcowy wynik czasowy zawsze okazuje się niezły.
Wobec powyższego troszkę zdyszani zjechaliśmy po 20 km. asfaltu w teren na żółty, a następnie niebieski szlak w kierunku Równicy, szczytu, na którym rzadko można spotkać turystów innych niż zmotoryzowanych.

Ma to swoje plusy bo mogliśmy popatrzeć na wygrzewające się w słońcu niczym nad wodą młode ciałka. No ale nie po to tu przyjechaliśmy. Mimo wszystko więcej frajdy miał nam dostarczyć zjazd żółtym szlakiem do Górek Małych i Wielkich.

Dobrze, że na dole zaopatrzyłem się w sporo picia bo podjazd na Błatnią z Górek Wielkich to była istna katorga. Długa droga, spore przewyższenie i więcej prowadzenia niż jechania. A do tego upierdliwe muchy!!!
Zjazd ze szczytu niebieskim szlakiem do zapory w Wapienicy to już trasa dobrze mi znana więc jechałem dla zabawy z zamkniętymi oczami... a taki żarcik.


Aura sprzyjała więc wpadliśmy jeszcze do Baru strudzonego rowerzysty na piwko z cieszyńskiego browaru. Mniam jak smakowało.
Ku naszemu zaskoczeniu zrobiliśmy nieco więcej kilometrów niż podczas ostatniej, podobnej pętli ale to za sprawą dojazdu do szczyrku asfaltem.


Kategoria Beskid Śląski, MTB


  • DST 71.00km
  • Teren 65.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 15.78km/h
  • Podjazdy 2772m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla beskidzka

Czwartek, 26 maja 2011 · dodano: 21.09.2012 | Komentarze 0

Obawiając się trochę długości trasy wiodącej w całości w terenie postanowiliśmy wyjechać na Skrzyczne kolejką. Dla Roberta był to pierwszy tego typu transport z rowerem. Ja jechałem pierwszy raz tej zimy kiedy to postanowiłem wraz kumplem Kubą pozjeżdżać na rowerze po śniegu. Śmiechu było co niemiara bo było nam trochę wstyd przed ludźmi i samymi sobą za ten wyjazd.


Żałowaliśmy tej decyzji tym bardziej, że praktycznie do samej przeł. Kubalonka nie było porządnego podjazdu i mieliśmy poczucie, że nie zasłużyliśmy na wspaniałą jazdę granią Skrzycznego i Baraniej.


W okolice Baraniej góry przyjechało w tym samym czasie przynajmniej kilka autokarów z młodzieżą szkolną i zjazd na Przysłop to był istny slalom.

Rzadko robię dłuższe postoje na trasie gdzie indziej niż podczas "piwkowania w schronisku, lecz tym razem zrobiłem wyjątek. Nie odparliśmy pokusy najedzenia się szczawiem na mijanej po drodze łące.

Troszkę ciężej zrobiło się przy podjeździe na Kiczory i Wielki Stożek tym bardziej, że doskwierał nam brak czegokolwiek do picia.


Pierwszy, a w przypadku Roberta później drugi browar w schronisku był istnym wybawieniem. Po krótkiej przerwie i napełnieniu bidonów można było zjeźdźać w kierunku Soszowa.

W okolicy Stożka Małego uczepił się nas Berneński pies pasterski i biegł za nami aż w okolice przeł. Beskidek. Prawdopodobnie nie miał złych zamiarów ale żaden z nas nie chciał się zatrzymać i o tym przekonać i nawet gdy nie dało się jechać pod stromizny Wielkiej Czantorii to zapieprzaliśmy obok rowerów jak na zawodach!
Z Czantorii Wielkiej zjechaliśmy jeszcze na jej mniejszą siostrzyczkę i z Ustronia trzeba było się wdrapać na Równicę. Wybraliśmy w tym celu drogę asfaltową.
Robert miał jeszcze siłę ścigać się z kolarzem na drogo wyglądającym fullu, dla którego Równica była prawdopodobnie pierwszym celem tego dnia, a więc był w pełni sił (wnioskuję po czyściutkim rowerze i suchym czole). Z tego powodu musiał na mnie poczekać minutkę na górze. Jazdę kontynuowaliśmy zielonym szlakiem do Brennej. Wyścigowe zapędy i dodatkowe piwo na Stożku spowodowały, że Robert opadł troszkę z sił i na przeł. Karkoszczonka to ja byłem pierwszy.
Oj dał nam obojgu ten podjazd po dupie. Jakby nie patrzeć trochę kilometrów mieliśmy już za sobą.

Po zjeździe do Szczyrku pod stację kolejki gdzie mieliśmy samochód licznik wskazywał nieco ponad 70km.


Kategoria Beskid Śląski, MTB