Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ludwikon z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 11153.50 kilometrów w tym 1794.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 144244 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ludwikon.bikestats.pl
  • DST 78.00km
  • Teren 32.00km
  • Czas 05:16
  • VAVG 14.81km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 1869m
  • Sprzęt KTM /SPRZEDANY/
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spotkanie na szczycie

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 01.06.2013 | Komentarze 0

Pobudka po weselu nie należała do najprzyjemniejszych. Jak wiadomo na kaca najlepsza jest praca, a że była to niedziela i pracować nie wypada, postanowiłem popedałować. Miało być lajtowe tempo do Szczyrku, na Błątnią i do Jaworza, gdzie po imprezie został mój samochód. W Szczyrku zadzwoniłem jednak do chłopaków z BBriderZ podejrzewając, że mogą być gdzieś w pobliżu realizując niedzielny trening. Okazało się, że i owszem - dojeżdżali do przełęczy Kubalonka z zamiarem wspinania się na Baranią Górę. Odpuściłem zatem plan Błatniej i wyruszyłem im na spotkanie. Pognałem na przeł. Salmopol. Zamierzałem wjechać tam na spokojnie ale jakoś tak wyszło, że stanąłem w szranki z innym kolarzem i w efekcie ostrej, acz przyjaznej rywalizacji pobiłem chyba swój rekord czasowy w wjeździe na ów przełęcz na górskim rowerze. Następny kilometr wymagał niestety podejścia z buta, ale dalej było już tylko lepiej. Bardzo lubię czerwony szlak w stronę Malinowskiej Jaskini - oferuje on sporą różnorodność terenu:

Dalsza część trasy to już to co tygryski lubią najbardziej. Jazda grzbietem gór nie ma sobie równych. Krótkie zjazdy i podjazdy, parę szybkich odcinków - praktycznie wszystko do wyjechania. Jeszcze ten piaszczysty charakter rejonu Rezerwatu Baraniej góry - idealnie!



Spotkania chłopaków spodziewałem się przed Baranią, a jednak zdążyłem wjechać na ten drugi po Skrzycznem szczyt Beskidu Śląskiego i jeszcze chwilkę musiałem na nich poczekać. Po krótkiej przerwie już wspólnie pomknęliśmy w stronę Skrzycznego. Szkoda, że jadąc na rowerze nie ma możliwości pstrykania tylu zdjęć co podczas trekkingu. Widoki były bowiem niesamowite. Niespodzianką była dla mnie Malinowska Skała - zniknęły gdzieś porastające ten teren drzewa.



Pokonawszy w siodle kilka mniej lub bardziej stromych podjazdów dojechaliśmy do ostatniego-najwyższego szczytu na trasie. Tam krótkie oczekiwanie na Jakubów, którzy zostali nieco w tyle, posiłek w postaci batona i herbaty i można było przystąpić do skonsumowania wisienki z dzisiejszego górskiego tortu, a mianowicie zjazdu zielono-czerwonym szlakiem do Buczkowic.


Jak do tej pory cieszyłem się z prawie 100% wyjeżdżalności, tak na odcinku zielonego szlaku można być z siebie dumnym gdy wszystko się zjedzie nie schodząc z siodła. I prawie by mi się to udało gdyby nie efektywny przelot przez kierownicę na jednym ze stromszych, mocno ukorzenionych odcinków. Na szczęście skończyło się na lekkich zadrapaniach. W momencie gdy zielony szlak przechodzi w czerwony nie ma miejsca dla wielbicieli rekraacyjnej jazdy. Ten singletrack wprost namawia do oszczędzania okładzin hamulcowych. Mając przed sobą takich wyjadaczy jak Maciek i Paweł znalazłem się w Buczkowicach bardzo szybko. Niestety nie mogłem sobie pozwolić na oczekiwanie na pozostałą dwójkę (jak się później okazało Kuba złapał kapcia) i już samotnie popedałowałem w stronę Bielska, a następnie do Jaworza.
Beskid Śląski po raz kolejny udowodnił swoje dopasowanie do bieżników spragnionych go opon.





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa odypr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]